Lothar Dziwoki był muzycznym geniuszem, charyzmatycznym artystą, wybitnym pedagogiem i wspaniałym ojcem. Dlatego został legendą naszego miasta – uczynił jego historię bogatszą i barwniejszą. I chociaż nie ma go już ciałem, to stale żyje w pamięci, we wspomnieniach i w sercach mieszkańców, którzy mieli to szczęście, by usłyszeć go na żywo.
Pierwotnie muzyczny memoriał został odwołany przez pandemię. Jednak tym razem udało się zrealizować wydarzenie, dwukrotnie zapełniając do ostatniego miejsca największą salę widowiskową w naszym mieście. Każdy z koncertów był ponad trzygodzinną ucztą muzyczną, a każdą minutę serwowano z nutką smaku i przyjemności. Potwierdzą to widzowie - wydarzenie było tak doskonałe, jak doskonałe były widowiska prowadzone przez Lothara Dziwokiego osobiście.
Żory przez dwa wieczory stały się muzyczną przystanią, do której przybyły największe polskie gwiazdy. Był to hołd złożony wielkiemu artyście przez cały świat muzyków, a wyrażał się on głównie w osobistych wspomnieniach wygłaszanych w przerwach pomiędzy utworami zagranymi ku pamięci. Wszystkie rozbrzmiały z zadumą, refleksją, klasą, zaprezentowane na fantastycznym poziomie przez Michała Gasza, Ewę Urygę, Magdalenę Tul, Grzegorza Wilka, Krystynę Prońko, Beatę Bednarz, Michała Rudasia, Stanisława Sojkę, Rafała Brzozowskiego.
W szczególności jesteśmy wdzięczni synom: Danielowi za całe poświęcenie i wsparcie oraz Dawidowi, który dumnie dyrygował orkiestrą, grał na fortepianie, śpiewał, tak jakby głosem swojego ojca. To oni sprawili, że znajdująca się na widowni mama poczuła prawdziwą dumę. Przejęli po swoim wielkim rodzicu batutę, kontynuując wspaniałą historie Żorskiej Orkiestry Rozrywkowej. Nie dopuszczając by instrumenty zamilkły odłożone w kąt, pozwalając formacji odbyć we wrześniu 20-lecie ciągłej artystycznej działalności.
Ale rodzina Lotharów jest dużo większa. Należy do niej Grzegorz Granek, który z ramienia MOK przygotował wszystkie umowy, czuwał nad organizacją, był aniołem stróżem wydarzenia. A także konferansjer Krzysztof Korwin Piotrkowski, który poprowadził koncerty, zapraszając zgromadzonych do świata jazu i amerykańskich przebojów, filmowych numerów, polskich klasyków. Do członków rodziny należą cudowni gitarzyści, profesor nadzwyczajny Jerzy Główczewski, który zagrał na saksofonie, i inni utalentowani muzycy, tworzący całą Wielką Orkiestrę. Po raz kolejny postać Lothara połączyła kilka pokoleń, wprowadziła wyjątkową atmosferę wspólnoty, wsparła młodych artystów oraz wyraziła ogromną miłość do wspaniałej publiczność.
Okres pandemii, przez który pierwotny koncert został odwołany był ciężki, ale teraz nadeszły jeszcze trudniejsze czasy. Wśród wykonawców i publiczności pojawiły się łzy oraz wzruszające gesty, symboliczne momenty, który potwierdziły, że jednak nie jesteśmy nigdy sami. Reflektory zabłysnęły ciepłymi barwami ukraińskiej flagi, dumnie przypominając wszystkim, że razem jesteśmy silniejsi. Była to inicjatywa akustyków: Michała Szostka, Rafała Januszka, Łukasza Siernego. Nasi specjaliści od dźwięku, obrazu i światła stali na straży jakości wydarzenia, dbając o najmniejszy szczegół i pozwalając muzyce po raz kolejny stać się lekarstwem na cierpiącą duszę, na całe zło. Obyśmy bez zająknięcia, pełną piersią, na cały głos, mogli zaśpiewać jeszcze raz: „What a wonderful world, what a wonderful world!