23 października sala Domu Kultury wypełniła się po brzegi. Jako kontynuację i zwieńczenie obchodów 60-lecia pracownicy MOK przygotowali coś na wesoło. Był to spektakl teatralny „Z pamiętnika pracownika” w reżyserii Anety Antosiak. W założeniu była to krótka historia ośrodka okraszona piosenkami, znanymi i lubianymi przebojami z tamtych lat. Aneta Antosiak od lat współpracuje z Domem Kultury, reżyserując spektakle w wykonaniu młodzieży i dorosłych. – Z uwagi na to, że każdy z nas ma pracę, obowiązki rodzinne, a także zajęcia dodatkowe, praca nad sztuką to było szaleństwo na ostatnią chwilę – przyznaje Stanisław Ratajczyk, dyrektor MOK i odtwórca głównej roli. – Ale mam nadzieję, że nie było tego widać, o czym świadczy entuzjazm publiki.
- W historii ośrodka chyba jeszcze czegoś takiego nie było, żeby pracownicy wystąpili – mówi Irena Maćkowiak, wieloletni pracownik. – To było naprawdę niezwykłe wydarzenie.
Istotnie, ciekawy scenariusz, wyjątkowa obsada, zainteresowanie mieszkańców, piękne aranżacje muzyczne i co najważniejsze pomysłowość i talent aktorów w kreowaniu postaci – to złożyło się na sukces. - To wszystko zależy od całej ekipy, nawet Szekspira da się zepsuć – mówi Aneta Antosiak. - A pracownicy MOK-u mają zmysł organizacyjny, który pokonał wszystkie trudności, do tego otwartość na scenę, a to najważniejsze!
Wystarczyło kilka prób dosłownie w ciągu miesiąca, aby urodziło się niezapomniane widowisko. Wiele pracy włożyła też młodzież pod okiem Andrzeja Marcińca i Dagmary Świtacz. Opracować w tak krótkim czasie kilkanaście piosenek to wyczyn. Budowały one klimat sztuki. Współpraca przy spektaklu była ciężką pracą, ale też wspaniałą zabawą i integracją pracowników.
- Było to ciekawe doświadczenie, z innej perspektywy mogliśmy oglądać to, co robimy w pracy, bo organizujemy koncerty, spektakle, ale stoimy zawsze z drugiej strony – mówi Irena Przeliorz, odtwórczyni roli nauczycielki łapiącej uczniów na potańcówkach. – To było nowe, świeże, miłe doświadczenie. Świetna współpraca z Anetą, która dała nam dużo swobody w kreacji postaci.
Narrację snuje palacz, Stanisław Urbas (dyrektor S. Ratajczyk), który najpierw obserwuje gruzy budynku, który później stanie się domem kultury. Po wielu perypetiach udaje się go postawić. Otwarcia dokonuje Tadeusz Burkot (Zbigniew Krówka). O czystość dba Stefania Ratajczyk (Jolanta Hrycak). Poszczególne sceny komentują dwaj drobni pijaczkowie (w tych rolach akustycy Michał Szostek i Rafał Januszek), wprawiając w chichot nawet największego ponuraka. Pojawiają się też kierownik budowy (Grzegorz Granek), mieszkanki miasta (Barbara Chudek i Barbara Musiałek oraz Joanna Brzęczek – instruktorka) i panie, które żadnej pracy się nie boją (Żanetta Kowalska i Alina Da-Via). Do Żor przyjeżdżają nawet działacze kultury z całego kraju (Dagmara Szelewska). W ośrodku czas wieczorami, na potańcówkach spędzają uczniowie (Elżbieta Koczar), a nadgorliwe nauczycielki (Irena Przeliorz i Joanna Polok-Babilas) urządzają komiczną łapankę. Lata mijają, palacz snuje swa opowieść już z zaświatów, obserwując jak jego dom kultury się zmienia, a nowe osoby zajmują jego dawne mieszkanie. Widzi, jak wiele się zmienia, ile się dzieje, ile przewija się ludzi. Znane i lubiane piosenki urozmaicają opowieść i wywołują łezkę w oku. Finał spektaklu to wspólna z publiką piosenka i gromkie brawa, naprawdę zasłużone. Świadczy o tym, fakt, że na trzy dni po sztuce nie było już miejsc na dwa powtórkowe spektakle w listopadzie!
- Zainteresowanie ludzi nas zszokowało. Osobiście byłam pewna, że zagramy raz, dla grona związanych z MOK-iem osób i tyle. Zagrać i przeżyć, bo stresowało nas mało czasu i prób. Obawialiśmy się nawet, jak to wyjdzie – zdradza Joanna Polok-Babilas, która w sekretariacie odbierała mnóstwo telefonów z zapytaniami o wejściówki.
Obawy były bezpodstawne. Wyszło świetnie. – Jestem zachwycona. Po prostu brak słów. Wyśmienita zabawa, piosenki piękne, cudowne przebrania, a gra aktorska – palce lizać! – mówili jeden przez drugiego widzowie po zakończeniu. Aktorzy byli rozchwytywani. Zbierali nieustanne gratulacje. – Nie wiem nawet, od kogo zacząć chwalić, panowie z baru świetni, nauczycielki przezabawne, no po prostu wszystkie kreacje wspaniałe! – mówiła Elżbieta Żydek, przygotowująca wokalnie Voce Segreto. - Młodzież śpiewająca nie tylko uzupełniała spektakl, ale wczuła się w role i całym sercem brała w tym udział. I Voce segreto i Af Music, i Magic Voice wspaniale zaśpiewali. Brawa są naprawdę dla wszystkich – podsumowuje dyrektor MOK.
Kto wie? Jeśli będą chętni, być może sztuka jeszcze wróci na afisze Domu Kultury w przyszłym roku.